wtorek, 27 grudnia 2011

Łzy transplantologów

Jak się zapewne kiedyś drodzy Czytelnicy przekonaliście, nie zawsze prawda przedstawiana w tzw. mainstreamie jest prawdziwa. Manipulacja i dezinformacja stała się standardem.

Przykład z archiwum Rynku Zdrowia. Tam dezinformacja kryje się pod dramatycznym tytułem "Transplantologia: Nie stać nas na transport organów z zagranicy":

Dzięki zmianie prawa Polska mogłaby korzystać z organów dawców z całego świata. Jest jednak pewien problem. - NFZ płaci zryczałtowaną stawkę za procedurę medyczną – mówi portalowi rynekzdrowia.pl prof. Zbigniew Włodarczyk ze Szpitala Uniwersyteckiego im. dr A. Jurasza w Bydgoszczy, konsultant wojewódzki ds. transplantologii klinicznej. Mają się w niej zmieścić koszty zabiegu i transportu.
– Koszty procedury są takie, że nie stać nas na przywóz organów np. samolotem z Francji. Z pieniędzy na przeszczep musimy wykonać zabieg – podkreśla prof. Dariusz Patrzałek z Akademickiego Szpitala Klinicznego im. M. Radeckiego we Wrocławiu, konsultant wojewódzki ds. transplantologii klinicznej.
Kierowana przez niego Katedra i Klinika Chirurgii Naczyniowej, Ogólnej i Transplantacyjnej AM w najlepszych czasach przeszczepiała nawet 120-140 nerek rocznie. Teraz połowę mniej. Narodowy Fundusz Zdrowia płaci szpitalowi od  53 do 240 tys. zł. za każdy przeszczep. Cena zależy m.in. od tego czy narząd pobrano od dawcy spokrewnionego z biorcą czy też nie. Koszty transportu organu do przeszczepu są ogromne nawet w granicach Polski.
Otóz tylko "prawda jest ciekawa", a nie mydlenie oczu czytelnikom. Prawda jest brutalna. Otóż kliniki w Polsce nie mają odpowiednich akredytacji. Nie spełniają większości unijnych standardów. Można je poznać tu.

Co to oznacza dla pacjentów? Polacy, którzy nie mogą doczekać się przeszczepu, wpisują się na listę Eurotransplantu. Płacą za to i mają przeszczep zagranicą. Szybko i bezstresowo.
Polska, owszem wysyła do Eurotransplantu narządy. I tu zaskoczenie - o ile dziwnym trafem w Polsce "nie nadawały się" do przeszczepu, to tam jak najbardziej...

Krajowa Rada Transplantacyjna jest tworem utajnionym... Takie przynajmniej można odnieść wrażenie po bezskutecznych próbach znalezienia jej składu w BIP Ministerstwa Zdrowia. Jest za to na stronach Poltransplantu. I co wiedzimy?

Że prof. Patrzałek (ten żalący się na procedury w artykule w "Rynku Zdrowia") zasiada w tejże Radzie w prestiżowych zespołach: 
  • Zespole ds. opinii prawnych i regulacji międzynarodowych,
  • Zespole ds. kontroli i ozwoleń MZ,
  • Zespole ds. organizacyjnych pobierania i przeszczepiania narządów i oceny jakości świadczeń w transplantologii,
  • Zespole ds. Programu Wieloletniego pn. Narodowy Program Rozwoju Medycyny Transplantacyjnej na lata 2011-2020
Może pora skoncentrować się na zdobywaniu akredytacji, a nie zwalać wszystko na koszty transportu i NFZ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz