sobota, 14 stycznia 2012

CBA przyjrzy się rejestrowi korzyści i macherom z AOTM?

Tytuł jest naturalnie prowokacją, bo CBA po historii z kardiochirurgiem dr Mirosławem G. jak ognia będzie unikało kontrowersyjnych tematów. Panowie z Biura wiedzą, że zamachnięcie się na profesorski establishment wywoła natychmiastowy rezonans zaprzyjaźnionych z wampirami hematologii me(n)diów.
Wszak redaktorzy też chorują, wyjeżdżają na "kongresy" sponsorowane przez koncerny farmaceutyczne. Jednak wcale tego nie ujawniają w swoich "rejestrach korzyści".

Miło zatem, że red. Nisztor i red. Kacprzak czytają naszego bloga i zostawiają ślad na papierze. Co będzie dalej z tym kontrowersyjnym tematem, to już inna bajka. Zawsze istnieje ryzyko, że wiceminister zdrowia Andrzej Włodarczyk zachowa się tak ofensywnie, jak w 2007 r., kiedy złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienie przestępstwa naruszenia tajemnicy lekarskiej na skutek działań CBA w szpitalu MSWiA.

Wtedy według Włodarczyka, który był wówczas "tylko" szefem Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, kilka tysięcy kart pacjentów z tej placówki nielegalnie trafiło do Biura, a kopie tych dokumentów - do policji.

Nawiasem mówiąc Włodarczyk w sprawie dr. G. nie był/nie jest bezstronny.
Wystarczy poczytać ten reportaż, i ocenić ten fragment:
"Wiele do powiedzenia miał ostatnio dr Andrzej Włodarczyk, wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej i b. wiceminister zdrowia. Jest on od lat wypróbowanym przyjacielem oskarżonego W 2001 r. zasiadał razem ze Zbigniewem Religą w komisji konkursowej, która oceniała kandydaturę doktora Mirosława G. na funkcję ordynatora kliniki kardiochirurgii w szpitalu MSWiA. Oddał głos na dzisiejszego oskarżonego.
Słuchając zeznań tego świadka na sali sądowej odnoszących się do konkursu, można było odnieść wrażenie, że dr Włodarczykowi zależało na przedstawieniu zmarłego profesora Religi w jak najgorszym świetle. Wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej tak tłumaczył (zwracając się do oskarżonego) próbę „utopienia” dr G. jako kandydata na ordynatora przez prof. Religę: - Nie tyle chodziło o pana, tylko o prof. Dziatkowiaka, którego pan był wychowankiem.

Świadek zaznaczył, że gdy Zbigniew Religa został ministrem zdrowia „w środowisku mówiło się, że Ziobro ma na niego wpływ”. Tym tłumaczono sporządzenie przez ministra zdrowia prywatnej opinii biegłego w sprawie śmierci Floriana M., czego z zasady nie należało robić.. Również błędem profesora było wspieranie min. Ziobry w oskarżeniach dr G. na słynnej konferencji w ministerstwie zdrowia w 2007 r. Zostało to źle przyjęte nie tylko w Naczelnej Radzie Lekarskiej, ale i na międzynarodowej konferencji kardiologów w Warszawie; gdy prof. Religa wszedł na mównicę, większość zebranych wyszła z sali.

Dr Andrzej Włodarczyk nie opuścił rekomendowanego przez siebie ordynatora w chwili, gdy funkcjonariusze CBA wyprowadzali go w kajdankach z kliniki. Świadek był jedną z osób, które złożyły poręczenie osobiste za lekarza, gdy ten trafił do aresztu. Okręgowa Izba Lekarska wymogła na prokuraturze (odwołując się od jej pierwotnej decyzji do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa, który uwzględnił zażalenie) zbadanie okoliczności zabrania przez CBA ze szpitala MSWiA przy ulicy Wołoskiej dokumentacji medycznej pacjentów. Chodziło o ponad sześć tysięcy kart.

- Brali na kilogramy. Wywieźli ciężarówkę - alarmował wówczas na gorąco dziennikarzy dr Andrzej Włodarczyk - mogło dojść naruszenia tajemnicy lekarskiej. To zagrożenie dla życia i zdrowia pacjentów. Gdy pacjent powrócił do szpitala, nie byłoby wiadomo, czym był leczony w przeszłości.

CBA broniło się, że działało na polecenie prokuratury, a dokumenty bardzo szybko zostały skserowane i zwrócone do szpitala.

Zeznając w procesie dr G. wiceprezes Naczelnej Rady Lekarskiej skorzystał z okazji, aby poruszyć sędziego obrazem dramatycznych skutków oskarżenia kardiochirurga:- Doszło do załamanie polskiej transplantologii i 60-procentowego spadku liczby dawców organów. Mimo upływu już prawie trzech lat od wejścia CBA do szpitala MSWiA, liczba przeszczepów nie wróciła do poziomu sprzed tej sprawy - alarmował świadek.

Dr Andrzej Włodarczyk nakreślił na sali sądowej polityczne tło oskarżenia byłego ordynatora kardiochirurgii o korupcję: - Nieprzypadkowo wzięto za rządów PiS na cel lekarzy jako element korupcyjnego układu trawiącego Polskę. Byliśmy wdzięcznym celem, bo zdrowie, to ważny element polityki państwa, o lekarzom nie chce się płacić, no to wystarczy zrobić z nich łapówkarzy i zabójców. Jeśli państwo podważa zaufanie pacjentów do lekarza, jest to głupota świadcząca, że ktoś ma klapy na oczach - podsumował swoją ocenę. Świadek doszukał się też osobistych motywów postępowania Zbigniewa Ziobry wobec dr G. Mogło tu zaważyć tragiczne wydarzenie z życia b. ministra sprawiedliwości, którego ojciec zmarł po operacji angioplastyki w 2006 r.

-Pan Ziobro ma przekonanie, że śmierć nastąpiła z winy lekarzy - twierdził dr Włodarczyk. - Ten uraz ma już kilkuletnią historię. Podlegle prokuratorowi generalnemu służby CBA długo przygotowywały się do spektakularnego pojawienia się w szpitalu na Wołoskiej.

Jak ujawnił świadek, pół roku przed zatrzymaniem dr G., do Warszawskiej Izby Lekarskiej (wtedy był jej szefem) przyszło dwóch agentów CBA i pytali, czy na ordynatora kardiochirurgii w szpitalu MSWiA są jakieś skargi.

-Odesłałem ich do naszego rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej. Do mnie nie docierały żadne skargi w kontekście korupcji, ani błędów w sztuce. Mimo to od rzecznika odpowiedzialności dyscyplinarnej służby tajne zabrały bez żadnego pokwitowania całą dokumentację na temat lekarzy z Wołoskiej. Byłem oburzony, również na moich pracowników, że tak łatwo wydali poufną korespondencję dotyczącą chorób pacjentów wraz z dokumentacją medyczną. Zwłaszcza, że od pacjentów docierały do mnie wiadomości, że CBA namawiało ich do obciążania lekarzy.

Pół roku temu dr Andrzej Włodarczyk został wezwany do CBA. - W charakterze świadka - poinformował sąd - ale pytania były jak do oskarżonego: np., czy biorę łapówki od rodzin chorych.

Nie miał trudności z odpowiedzią, gdyż jako współautor lekarskiego kodeksu etyki uzależnianie przez lekarza podjęcia się zabiegu, czy przyjęcia do szpitala od łapówki uważa za „obrzydliwe”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz